Słynna warszawska „Szesnastka” im. Zawiszy Czarnego – której harcerzami byli m.in. Szymon Majewski, Bohdan Tomaszewski czy Zygmunt Hübner – obchodzi w weekend okrągłe setne urodziny.

To dla nas wielkie święto, które na pewno w weekend będzie widać w Warszawie  – zapowiadają harcerze.

Zlot przyjaciół 16. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego rozpocznie się w sobotę o godz. 10 w LO im. S. Staszica przy Nowowiejskiej. Ale główne uroczystości zaplanowano na niedzielę.

Od godz. 12 na pl. Narutowicza wystawa zdjęć o historii drużyny, pokaz musztry i odsłonięcie kamienia upamiętniającego historię drużyny. A wieczorem w harcerskim ośrodku przy Zaruskiego – ognisko, czyli znakomita okazja do wspomnień i spotkania kilku pokoleń wychowanków tej słynnej męskiej drużyny, jednej z najstarszych w Polsce.

– Właśnie rozmawiałem z  moim starszym kolegą. Józef Przewłocki „Placek" był drużynowym Zawiszaków w 1944 r., w czasie Powstania Warszawskiego. Teraz mieszka we Francji, ale przekazuje pozdrowienia druhom. Mimo że  jestem od niego niemal pół wieku młodszy,  od razu mówił mi na „ty" – opowiada wieloletni drużynowy 16. WDH Marek Gajdziński.

Majewski bez „Milczka"

Jednym ze słynniejszych ambasadorów „Szesnastki" jest dziś Szymon Majewski.

– To się zaczęło w 1981 r. Miałem problem z matematyką i „Szwejk" – Marek Gajdziński

– zaczął mi pomagać. I uznał, że skoro nie mam serca do liczenia, może będę je miał do harcerstwa. Nie pomylił się – opowiada Szymon Majewski. Chętnie wspomina swoje zamiłowanie do wymyślania totemów czy budowę trzcinowych chat na palach na jeziorze Morawy. Przyznaje, że jedno go wtedy przerosło: nigdy nie zdobył sprawności „Milczka".

Wśród słynnych druhów Zawiszy Czarnego byli też m.in. komentator sportowy Bohdan Tomaszewski, dokumentalista Włodzimierz Dusiewicz, a wcześniej aktor i reżyser Zygmunt Hübner czy publicysta Jan Józef Lipski.

Co takiego jest w Zawiszakach, że od 100 lat co roku ta drużyna wychowuje ok. 50 nowych osób?    – Bo to szkoła charakterów i kuźnia wartościowych postaw. Tu młodzież uczy się, że warto dotrzymywać umów, ufać ludziom i wymagać. I nie ma zgody na bylejakość – wylicza „Szwejk".

Kumple na całe życie

– To ekipa przyjaciół na całe życie – mówi obecny drużynowy Dyzma Zawadzki.

– Mamy do siebie pełne zaufanie, pomagamy sobie w biedzie – dodaje drużynowy zuchów Jakub Burakowski.

Druhowie  szczycą się też historią. Bycie Zawiszakiem to powód do dumy. – Jeden z naszych założycieli pisał, że harcerz powinien zdobyć trzy elementarze i nauczyć innych czytać oraz pisać – opowiada przewodnik Marcin Gierbisz. – Teraz czasy się zmieniły, z podręcznikami nie chodzimy, ale współpracujemy z kombatantami, pomagamy przy uroczystościach. Uczymy się korzystać z kompasu, mapy, budować łóżka polowe, stawiamy czoła wyzwaniom.

To, ich zdaniem, lepiej uczy życia i daje więcej satysfakcji niż siedzenie na Facebooku.

A wyzwania bywają czasem... nietypowe. Np. na obozie, podczas zdobywania sprawności, jeden z uczestników został wypuszczony w samej bieliźnie. Miał 36 godzin, by wrócić w garniturze.

– Poradził sobie – wspomina Zawadzki. – Kilka godzin popracował i część garderoby kupił za zarobione pieniądze. Podróżował autostopem i gdy opowiadał swoją historię, kierowcy zazwyczaj mu pomagali.

za http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/631362.html 

scan strony z zyciewarszawy.pl